Do Polskiej Hokej Ligi wraca Patryk Wronka. 22-letni napastnik reprezentacji Polski w minionym sezonie występował w rozgrywkach EBEL w czeskim zespole Orli Znojmo. – Nie żałuję powrotu do polskiej ligi. W Katowicach buduje się ciekawy zespół i mam nadzieję, że będziemy walczyć z najlepszymi – mówi najlepszy napastnik ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katowicach. Z Tauronem KH GKS-em Patryk Wronka podpisał roczny kontrakt.
Takie trio ma tylko Tauron KH GKS. Roczne kontrakty z katowickim klubem podpisało dwóch czołowych napastników reprezentacji – Tomasz Malasiński i Patryk Wronka oraz celujący w powrót do kadry kraju Dariusz Gruszka. – W Anglii moja liga połączyła się z trzecią. Taki poziom mnie już nie interesował. W Katowicach tworzy się znakomity team – opisuje powody swojej przeprowadzki do kraju Tomasz Malasiński:
To już oficjalna informacja. Tauron KH GKS Katowice dokonał potężnych transferów. Na konferencji prasowej w stolicy województwa śląskiego w koszulkach z logo katowickiego klubu zaprezentowali się Tomasz Malasiński, Patryk Wronka i Dariusz Gruszka. Cała trójka reprezentantów Polski podpisała roczne kontrakty.
Wychowankowie Podhala zapowiedzieli, że katowicki zespół chce stawić czoła Comarch Cracovii i GKS-owi Tychy.
– Tym razem startujemy z przygotowaniami i budową kadry znacznie wcześniej niż przed rokiem. Mam nadzieję, że pozytywnie przełoży się to na wynik. Budujemy silną „Gieksę”. Mam nadzieję, że wszystkie transfery będą trafione – rozpoczął konferencję prezes katowickiego klubu Przemysław Plisz. Cała trójka nowotarżan nie ukrywa, że cieszy się z przenosin do stolicy Śląska. – Mam nadzieję, że stawimy czoła drużynom z Krakowa i Tychów. Powstaje tu solidny zespół i zamierzamy grać o wysokie cele – zaznaczył Dariusz Gruszka, który przez cztery ostatnie sezony brylował na lewym ataku w Podhalu Nowy Targ.
Tomasz Malasiński, Patryk Wronka i Dariusz Gruszka zostali zaprezentowani po piłkarskim meczu GKS-u Katowice z Sandecją Nowy Sącz. Wcześniej cała trójka z zainteresowaniem śledziła przebieg rywalizacji na stadionie przy Bukowej.
Na powrót z Wysp do kraju zdecydował się Tomasz Malasiński. – Będziemy grać o najwyższe cele, a dokładnie mistrzostwo Polski – powiedział z tradycyjnym uśmiechem na twarzy „Malaś”, który występował w Swindon Wildcast od 2014 roku, a w ostatnim sezonie był najskuteczniejszym zawodnikiem tej drużyny. Krócej, bo tylko przez rok za granicą występował Patryk Wronka. 22-letni napastnik wraca do Polski po sezonie w Orli Znojmo. – W EBEL nabrałem doświadczenia. Między innymi nauczyłem się lepiej panować nad krążkiem. Mam nadzieję, że w Katowicach będziemy szczęśliwi na koniec sezonu. Przekonało nas to, że buduje się tu coś nowego. Chcemy pomóc – zaznaczył najlepszy napastnik ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katowicach.
Nie milkną echa ostatnich campów Jarosława Byrskiego, które odbyły się ostatnio w Sosnowcu i Krakowie. Polskiemu trenerowi, na co dzień szkolącemu w Toronto, towarzyszył były gracz NHL, a obecnie KHL Wojtek Wolski i specjalizujący się w szkoleniu bramkarzy Charles McTavish.
Charles McTavish był bardzo zaangażowany w trakcie każdej jednostki treningowej podczas Campu Byrskiego.
W zajęciach uczestniczyło 150 zawodników i 45 trenerów. – To co robi pan Byrski jest dla nas nowością. Mówiąc wprost te campy otwierają nam oczy – ocenia trener Marcin Penczek, związany przez lata z Naprzodem Janów, obecnie z Tauronem KH GKS-em Katowice. – Zajęcia z Charlsem McTavishem były arcyciekawe. Bramkarze poznali szczegóły odpowiedniego ustawiania rąk czy nóg w trakcie swoich interwencji. Oglądając teraz mecze NHL czy mistrzostw świata elity widzę to o czym mówił McTavish. Wcześniej tego nie zauważałem. Te campy pokazują nam w którym kierunku idzie świat, są taką naszą wtyczką do tego wielkiego hokeja – dodaje Marcin Penczek.
Charles McTavish na co dzień pracuje z zawodnikami młodzieżowych lig amerykańskich.
– Charles, podobnie do mnie zajmuje się prospektami w Ottawie, czyli szkoli młodych, perspektywicznych zawodników. Bardzo cieszę się, że mógł uczestniczyć w moim campie i dołożył swoją cegiełkę do szkolenia polskich adeptów i trenerów – mówi Jarosław Byrski, który z „Senatorami” współpracuje już od 15 lat. – Ottawa jest w finale konferencji. Właśnie jestem w drodze do nich. Będę dawał rady i wierzę, że ten zespół nie powiedział w tym sezonie jeszcze ostatniego słowa – dodał Byrski.
Warto zaznaczyć, że w finale konferencji wschodniej związana z Jarosławem Byrskim Ottawa Senators zmierzy się z broniącym Pucharu Stanleya Pittsburgh Penguins. W ostatecznej rywalizacji konferencji zachodniej powalczą Anaheim Ducks i Nashville Predators.
Poniżej do pobrania przygotowana przez Szefa Wyszkolenia PZHL Tomasza Rutkowskiego prezentacja zatwierdzonego schematu rozgrywek, zaplanowanego na sezon 2017/2018, w przypadku, gdy wszystkie zakwalifikowane drużyny przejdą pomyślnie proces licencyjny:
Sezon transferowy w Polskiej Hokej Lidze rozkręca się na dobre. Reprezentacyjny bramkarz Kamil Kosowski przenosi się z GKS-u Tychy do GKS-u Katowice. 30-letni wychowanek JKH podpisał z klubem z Korfantego roczny kontrakt i liczy na pozycję numer jeden w bramce.
Na zdjęciu od lewej Kamil Kosowski i Kasper Bryniczka. Popularny „Kosa” ma już dość roli oczekującego. Regularną grą w GKS-ie Katowice chce także powalczyć o lepsze miejsce w kadrze kraju.
– Chcę spróbować czegoś nowego. Wierzę, że zmiana otoczenia wyjdzie mi na dobre. W Tychach czułem, że mogłem grać więcej niż miało to miejsce. Chcę pokazać na co mnie stać – powiedział serwisowi pzhl.tv Kamil Kosowski, który ma na koncie 24 występy w kadrze kraju. Teraz liczy, że dzięki regularnej grze w Katowicach zdoła przedrzeć się także do bramki reprezentacji. – W kadrze zadebiutowałem za trenera Petera Ekrotha przed 10-cioma laty. Zatem trochę już minęło. Czas odrodzić się i pokazać, że mogę grać na wyższym poziomie – dodał Kosowski, który w GKS-ie zastąpi Słowaka Matusa Kostura.
Michael Cichy był najlepszym zawodnikiem PHL minionego sezonu.
W odwrotnym do Kosowskiego kierunku – do Tychów podążyło trzech graczy PGE Orlika Opole. Na występy w ekipie wicemistrzów Polski zdecydowali się bramkarz John Murray, Michael Cichy i Alex Szczechura. Warto podkreślić, że cała trójka ma już na koncie grę w reprezentacji Polski. Cichy był w minionym sezonie najlepszym pod względem statystyk zawodnikiem PHL. Zdobył aż 28 bramek, a asystował przy 31 golach dla PGE Orlika. Szczechura wskutek kontuzji sporo pauzował, ale swoją moc pokazał przed dwoma laty kiedy reprezentował barwy klubów z Opola i Sanoka. Z kolei Murray to najbardziej pracowity bramkarz minionych rozgrywek. Spędził na lodzie aż 1668 minut.
Nowy bramkarz wicemistrzów Polski z Tychów – John Murray ma na koncie 3 występy w narodowych barwach.
Dodajmy, że GKS Tychy ma również nowego trenera. Czecha Jiriego Sejbę zastąpił Białorusin Andrej Gusow, który w latach 90-tych występował w Polsce w zespołach Podhala Nowy Targ, SMS-u Warszawa, KTH Krynica i Cracovii.
Kapitan hokejowej reprezentacji Polski Marcin Kolusz wypoczywa w domowym zaciszu w rodzinnym Nowym Targu. Jego przejście z GKS-u Tychy do Podhala to w tej chwili najgłośniejszy transfer wewnątrz Polskiej Hokej Ligi.
Czołowy gracz kadry wraca do klubu, którego jest wychowankiem. Fot. P. Bialic/PZHL
– Cieszę się, że znów będę grał bliżej rodziny i szykuję się na dobry sezon z Podhalem. Mam nadzieję, że przyczynię się do konkretnego wyniku zespołu na koniec sezonu – powiedział serwisowi pzhl.tv 32-letni napastnik, mający na koncie już 154 występy w kadrze kraju. Kolusz w czterech ostatnich sezonach występował w drużynie z Tychów, corocznie sięgając po medal (złoto i trzy srebrne). Może się również pochwalić dwoma triumfami w Pucharze Polski i Superpucharze. Do Nowego Targu wraca po sześcioletniej przerwie.
Marcin Kolusz podkreśla, że wnioski z meczów podczas MŚ na Ukrainie na pewno przysłużą się lepszym rezultatom w przyszłości.
Czołowy gracz naszej reprezentacji nie ukrywa, że myślami wraca do ostatnich wydarzeń w Kijowie. – Nasz ogólnie dobry wynik został nieco zaciemniony przez wpadkę z Austrią. Moja córka w żartach dokucza mi przypominając wynik tego spotkania. Oceniając jednak całą imprezę z dystansu nie zapominajmy, że graliśmy na trudnym terenie i w bardzo mocnej stawce. Jestem przekonany, że wyciągniemy wnioski i w przyszłości przełoży się to na lepsze rezultaty – dodaje nowy zawodnik „Szarotek”.
Od piątku w Kolonii i Paryżu rozgrywane są mistrzostwa świata elity w hokeju na lodzie. Telewizja Polska zaplanowała ponad 50 godzin transmisji. Złoża się na nie relacje z 17 spotkań fazy grupowej, dwóch ćwierćfinałów, obu półfinałów oraz meczu o 3. miejsce i finału.
Oto plan transmisji:
Tytułu mistrzowskiego bronią w Niemczech i Francji Kanadyjczycy. Hokeiści spod znaku Klonowego Liścia celują w trzeci z rzędu złoty medal. W ubiegłorocznym finale w Moskwie Kanadyjczycy pokonali 2:0 Finów. W meczu o brąz Rosjanie wygrali 7:2 ze Stanami Zjednoczonymi.
Od Austrii do zwiedzania. W telegraficznym skrócie w formie alfabetu przypomnijmy najważniejsze fakty zakończonych przed tygodniem mistrzostw świata dywizji 1A w Kijowie.
A jak Austria. Po porażce na inaugurację z Kazachstanem Austriacy wygrali kolejne cztery spotkania i po dwuletniej przerwie zasłużenie wracają do elity. Dla nas porażka na zakończenie turnieju z ekipą, z którą rok temu wygraliśmy w Katowicach, była jak zły sen. Tym bardziej, że przed tym meczem wciąż byliśmy w grze o elitę.
B jak biuro prasowe. Było… W pierwszy dzień nie działał Internet, nie zadbano o… dostęp do prądu ani o wodę czy herbatę dla pracujących nieraz po kilkanaście godzin żurnalistów. Po interwencjach pewne kwestie poprawiono. Wesoło było też na konferencjach prasowych, bo prowadząca i tłumaczka mówiły dużo więcej od… trenerów. Na trybunie prasowej internet był dostępny tylko przez pierwsze trzy dni.
C jak Chwałka. Prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Dawida Chwałki nie mogło zabraknąć na najważniejszej imprezie roku. W wolnym dniu wyjechał do Krakowa na konferencję prasową z Jarosławem Byrkim i Wojtkiem Wolskim przed hokejowym campem w Krakowie.
D jak debiutanci na MŚ. W naszej ekipie było ich trzech – obrońca Bartosz Ciura oraz napastnicy Kasper Bryniczka i Bartłomiej Jeziorski. Przez cały turniej był też z ekipą w Kijowie obrońca Oskar Jaśkiewicz, ale nie dostał szansy gry. W sztabie na mistrzostwa seniorów pierwszy raz znaleźli się też asystent trenera Krzysztof Majkowski i fizjoterapeuta Rafał Malasiewicz.
E jak elita. Trzeci raz gramy o awans do ostatniej kolejki i znów się nie udaje. Po dwóch trzecich miejscach w Krakowie (2015) i Katowicach (2016) tym razem zajęliśmy czwarte miejsce. – Trzeba na nasze możliwości popatrzeć realnie, bo zawsze marzymy i walczymy, ale umiejętności niestety są takie a nie inne. Graliśmy i walczyliśmy ponad przeciętną. Nie mamy tyle talentu co inne drużyny, ale nadrabialiśmy braki walką i charakterem. Tym właśnie możemy konkurować z rywalami, którzy przecież na co dzień grają w mocniejszych ligach – komentował turniej trener Jacek Płachta.
F jak Fasel. Prezydent światowej federacji hokeja Rene Fasel pojawił się na dwa ostatnie dni mistrzostw świata. Przyjmowany z honorami dekorował medalistów turnieju, chętnie udzielił też wywiadu naszej telewizji, a podczas konferencji prasowej mówił m.in. o możliwości powiększenia dywizji 1A za kilka lat.
G jak gospodarze. Dawno już z zaplecza elity nie spadł zespół organizujący turniej. Ukraińcy musieli przełknąć gorzką pigułkę przegrywając wszystkie mecze, ale…
H jak honor. W ostatnim spotkaniu mistrzostw Ukraina omal nie pozbawiła awansu do elity Korei. Z Azjatami przegrała dopiero po karnych, a gdyby zwyciężyła to awans wywalczyłby zespół Kazachstanu.
I jak IIHF. Światowa federacja hokeja turnieje mistrzowskie organizuje perfekcyjnie. Do Kijowa zaprosiła też kapitalnych arbitrów, którzy dali pokaz prowadzenia spotkań. Imponował szczególnie Amerykanin Jeremy Tufts, który widział dosłownie wszystko.
J jak jedzenie. Przepyszne. Zwłaszcza zupy: solianka i barszcz ukraiński. W centrum Kijowa i w okolicach hali mnóstwo było przepysznych restauracji i burgerowni.
J jak jubileusz. W meczu z Koreą swój 150. mecz w reprezentacji rozegrał Marcin Kolusz. Nasz kapitan ma najwięcej gier z obecnie występujących kadrowiczów – 154. Do prowadzącego w tej klasyfikacji Henryka Grutha (240 gier) brakuje mu jednak sporo.
K jak Kazachstan. Największe rozczarowanie turnieju. Do awansu Kazachom zabrakło punktu, który stracili w meczu z Polską. Naszym najlepszym w turnieju, choć przegranym pechowo po dogrywce 0:1.
K jak Korea Południowa. Rewelacja turnieju! Przygotowując się do igrzysk olimpijskich Pjongczang 2018 naturalizowali już pięciu Kanadyjczyków do swojej drużyny a rodzimych nauczyli tak grać, że ich awans po dwóch wygranych z Polską i Kazachstanem był praktycznie przesądzony. Nasz zespół wcale nie musiał przegrać 2:4; jeszcze przy stanie 0:0 zmarnował dwie sytuacje sam na sam, w całym meczu trzy.
L jak lądowanie. 20 kwietnia lot nr LO 751 z Warszawy do Kijowa nie tylko nasi hokeiści zapamiętają na długo. Nad lotniskiem w Kijowie tak wiało, że pilot po pierwszej próbie podejścia do lądowania tylko dotknął kołami podłoża by szybko poderwać maszynę i odejść na krąg. Za drugim razem udało się sprowadzić Airbasa na ziemię, ale niektórzy na pokładzie mieli bardzo blade twarze.
Ł jak Łopuski. W meczu z Kazachstanem omal nie stracił kolejnego zęba (albo kilku) gdy dostał krążkiem w twarz od Marcina Kolusza. Na szczęście został trafiony w brodę, a ponieważ „Miki” to twardy facet to po szyciu w przerwie meczu wrócił na lód. To był w tym turnieju najpoważniejszy uraz w naszej drużynie.
M jak Malasiński. „Malaś” znów był naszym najskuteczniejszym zawodnikiem. Dwa gole i piękna asysta dały mu trzy punkty. W czasie mistrzostw przeprowadziliśmy z nim wywiad nie tylko o hokeju:
N jak nerwy. Trenerzy i kibice hokeja muszą mieć je bardzo mocne, szczególnie w końcówkach spotkań. W Kijowie jeden mecz zakończył się w dogrywce (Kazachstan – Polska 1:0) i jeden z karnych (Korea – Ukraina 2:1).
O jak Odrobny. Wybrany najlepszym zawodnikiem naszej ekipy w całym turnieju (bronił z niemal 93-procentową skutecznością), w meczu z Austrią po pierwszej tercji sam poprosił o zmianę, bo nie czuł się najlepiej.
P jak Pałac Sportu. Widać, że ma już ponad pół wieku. Szczególnie z zewnątrz, bo w środku jeszcze nie wygląda najgorzej. Na meczach gospodarzy nie był wypełniony po brzegi, ale doping, w którym królowało słowo „szajbu” (gola), niemal nie ustawał.
P jak pamiątki. Ceny suwenirów z logo mistrzostw – bluza: 610 HR (100 zł), koszulka: 200 HR (33 zł), czapeczka: 170 HR (28 zł), krążek: 110 HR (18 zł), program turnieju: 60 HR (10 zł).
R jak Rus. Hotel (300 m od hali), w którym zamieszkało aż pięć reprezentacji. Ukraińcy, sędziowie oraz oficjale mieli siedzibę 200 m dalej, w hotelu Prezydent. Oba podobnej klasy (****) choć czasy świetności dawno mają za sobą.
S jak statystyki. Skupmy się na Polakach – najwięcej goli: Tomasz Malasiński 2, asyst: Patryk Wronka i Grzegorz Pasiut po 2, punktów: Malasiński 3, minut kar: Maciej Kruczek, Jakub Wanacki, Krzysztof Zapała i Grzegorz Pasiut – po 4, +/- (najlepsi): Marcin Kolusz +2, Bartłomiej Pociecha, Zapała po +1, (najsłabsi): Kruczek -7, Wanacki, Aron Chmielewski, Maciej Urbanowicz po 6, strzałów na bramkę: Damian Kapica 14, Wronka 13, Malasiński 12, Krystian Dziubiński 11, Kruczek 10; bramkarze: Przemysław Odrobny 92,74% (obronił 115 ze 124 strzałów), Rafał Radziszewski 55,56% (10 z 18).
T jak transport. Biało-czerwoni z Krakowa do Kijowa i z powrotem lecieli samolotami LOT-u z przesiadką w Warszawie. Część kibiców i dziennikarzy podróżowała „Rotanem”, czyli ukraińskim pociągiem odpowiadającym naszemu pendolino, który z Przemyśla do Kijowa jedzie 6 godzin.
U jak Ukraina. – Tutaj każde wiadomości zaczynają się od informacji o liczbie zabitych i rannych w wojnie na Donbasie – mówił nam Dobiesław Romaniuk, polski kibic z Kijowa, który z synem Mikołajem kibicował naszej reprezentacji już od powitania na lotnisku. W stolicy kraju ślady wojny widać, ale nie na głównych ulicach. Gruz sprzątnięto w boczne rejony.
W jak Węgry. Duże rozczarowanie w kraju „Bratanków”, którzy potrafili ograć tylko gospodarzy 5:3 na inaugurację. „Madziarzy” po spadku z elity liczyli na więcej. My pokonaliśmy Węgrów 2:0, wyjątkowo łatwo. Już w Kijowie działacze z Węgier mówili, że za rok chcą organizować mistrzostwa w Budapeszcie.
Z jak zwiedzanie. Czasu za wiele nie było, ale wizyta na Majdanie to punkt obowiązkowy. Generalnie: duża europejska stolica, z ok. 4 milionami mieszkańców, centrum miasta całkowicie zakorkowane.
– Za nami już piąty hokejowy camp, który poprowadził pan w Polsce. Zaczęło się w listopadzie 2015 roku w Katowicach. Później były obozy w Poznaniu, Nowym Targu, a teraz w Sosnowcu i Krakowie. Jakie wrażenia z ostatnich zajęć?
– Na wstępie podkreślę, że widać było chęci i zapał do pracy zarówno wśród dzieci, jak i trenerów szkolonych przeze mnie i moich współpracowników. Takie obozy szkoleniowe to świetne narzędzie w kierunku poznawania i doskonalenia swoich umiejętności. Hokejowa przyszłość to nie tylko praca z młodymi, choć ona jest bardzo ważna. Ale nie wolno zapominać o samych trenerach! To przecież oni później przekazują zdobytą tu wiedzę swoim podopiecznym. I ja właśnie organizując campy z Polskim Związkiem Hokeja na Lodzie robię to w taki sposób, by ćwiczyć i z młodymi i z trenerami. W Sosnowcu i Krakowie mieliśmy wyjątkowe zajęcia bo razem z nami trenował jeszcze Wojtek Wolski. To były naprawdę wyjątkowe szkoleniowe dni.
Na zdjęciu od lewej Wojtek Wolski, Jari Byrski i jeden ze szkolonych polskich trenerów Wojciech Milan.
– W sumie w pięciu campach szkolonych było już łącznie ponad tysiąc dzieci i trenerów. Ta liczba robi wrażenie. Trenerzy szkoleni są w myśl zasady, że nigdy nie jest za późno na naukę?
– Jak najbardziej. Duży nacisk w naszych campach kładziemy już na sam dobór uczestników. Następuje rozpoznanie i rekrutacja trenerów, których później szkolimy. Chodzi o to by wybrać ludzi, którzy mają entuzjazm i pasję. Ci ludzie muszą chcieć się uczyć, wręcz garnąć do nauki. Tylko tacy mogą później coś osiągnąć. Takim też łatwiej przekazywać wiedzę podczas treningów w polskich klubach. Mam też na to swoje, myślę trafne, spojrzenie z boku. Uważam, że ważny jest patriotyzm. Nikt przecież później nie rozwija tak szkolenia jak ludzie, którym zależy na polskich dzieciach i przekazywaniu im wiedzy. W wielu przypadkach szkoleni przez nas polscy trenerzy sami mają dzieci, które chcą realizować się przez hokej na lodzie. Sporządziliśmy listę polskich trenerów, także tych szkolących tylko bramkarzy. Wiemy na kogo stawiać. Dzieci z tego korzystają, co widać po kolejnych campach.
Analiza wideo zajęć to stały element hokejowych campów Jarosława Byrskiego.
– Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale pana campy są w całości nagrywane i następnie analizowane…
– Znalazłem się na 81. miejscu w zestawieniu najważniejszych ludzi hokeja przygotowanym przez branżowy magazyn Hockey News. Na tę listę trafiają osoby, które wiedzą, że trzeba ciągle pracować i rozwijać się. Dlatego zawsze przyjeżdżam z trenerami, którzy mi pomagają. Stosuję też w Polsce metody, których używam w Kanadzie. Ważne są także urządzenia techniczne. Praca z dziećmi to jedno, ale trenerzy muszą też mieć materiał do podglądu i analizy. Zatem ćwiczenia są szczegółowo nagrywane i tak jest od pierwszego campu. To jest ogrom pracy, ale jest ona niezwykle istotna. Szkolonym przez nas trenerom zostaje bardzo cenny materiał wideo, po który mogą sięgać do woli i wracać do ćwiczeń ze swoimi podopiecznymi.
Jarosława Byrskiego bardzo cieszy zaangażowanie polskich trenerów i adeptów hokeja na lodzie.
– Wierzy pan, że polski hokej pójdzie do przodu, między innymi także dzięki pana campom?
– To wszystko musi potrwać, ale jest na dobrej drodze. Podczas konferencji przed ostatnim campem w Krakowie powiedziałem, że bardzo lubię cyfrę osiem. W Polsce szkolę od 2015 roku, zatem jeszcze kilka lat do tych wymiernych efektów zostało. Wierzę, że ciężką pracą i chęciami można wiele zdziałać. Nie przeskoczymy problemów z infrastrukturą, z dostępem do lodu. W Polsce często adepci trenują na lodzie po 10 – 12 godzin tygodniowo, a czasami mniej. Trzeba robić wszystko by tego lodu dla dzieci było jak najwięcej. Widzę jednak duże możliwości by pomóc polskim trenerom i dzieciom także właśnie w sposób organizacyjny. Jestem w to bardzo zaangażowany. Dodam, że utrzymuję liczne kontakty ze szkolonymi podczas campów polskimi trenerami. Dzwonią do mnie po pomoc i porady. Także po dodatkowe materiały. Trzeba temu pomóc i pomagam jak mogę by polskie szkolenie odbywało się w sposób przemyślany i harmonijny. Na koniec campu w Krakowie rozmawiałem z prezesem PZHL-u Dawidem Chwałką. Mamy kilka ciekawych pomysłów i będziemy chcieli wcielać je w życie. Rozmawialiśmy o kolejnych obozach i tym co będzie dalej.
Swoimi działaniami Jarosław Byrski sprawia, że polskie szkolenie odbywa się w sposób przemyślany i harmonijny.
– Czy jest szansa by wkrótce zagościł u pana w Toronto któryś z kolejnych polskich hokeistów, tak jak to miało miejsce w ubiegłym roku z udziałem Patryka Wronki?
– Powiem więcej, zanosi się na to, że to nie będzie jeden czy dwóch zawodników, ale cała grupa. Za wcześnie by mówić, czy to będzie dziesięciu czy dwudziestu zawodników. Chcę by byli to najlepsi polscy hokeiści w wieku od około 16 do nawet 22 lat. Chcę stworzyć im taką szansę jaką miał Patryk Wronka, który nie tylko widział trenujących zawodników z NHL, ale nawet z nimi ćwiczył. Planujemy by był to swego rodzaju polski obóz dla polskich hokejowych nadziei, takich polskich talentów. Trzeba się uczyć od najlepszych i chcemy to umożliwić.