– Za nami już piąty hokejowy camp, który poprowadził pan w Polsce. Zaczęło się w listopadzie 2015 roku w Katowicach. Później były obozy w Poznaniu, Nowym Targu, a teraz w Sosnowcu i Krakowie. Jakie wrażenia z ostatnich zajęć?
– Na wstępie podkreślę, że widać było chęci i zapał do pracy zarówno wśród dzieci, jak i trenerów szkolonych przeze mnie i moich współpracowników. Takie obozy szkoleniowe to świetne narzędzie w kierunku poznawania i doskonalenia swoich umiejętności. Hokejowa przyszłość to nie tylko praca z młodymi, choć ona jest bardzo ważna. Ale nie wolno zapominać o samych trenerach! To przecież oni później przekazują zdobytą tu wiedzę swoim podopiecznym. I ja właśnie organizując campy z Polskim Związkiem Hokeja na Lodzie robię to w taki sposób, by ćwiczyć i z młodymi i z trenerami. W Sosnowcu i Krakowie mieliśmy wyjątkowe zajęcia bo razem z nami trenował jeszcze Wojtek Wolski. To były naprawdę wyjątkowe szkoleniowe dni.
Na zdjęciu od lewej Wojtek Wolski, Jari Byrski i jeden ze szkolonych polskich trenerów Wojciech Milan.
– W sumie w pięciu campach szkolonych było już łącznie ponad tysiąc dzieci i trenerów. Ta liczba robi wrażenie. Trenerzy szkoleni są w myśl zasady, że nigdy nie jest za późno na naukę?
– Jak najbardziej. Duży nacisk w naszych campach kładziemy już na sam dobór uczestników. Następuje rozpoznanie i rekrutacja trenerów, których później szkolimy. Chodzi o to by wybrać ludzi, którzy mają entuzjazm i pasję. Ci ludzie muszą chcieć się uczyć, wręcz garnąć do nauki. Tylko tacy mogą później coś osiągnąć. Takim też łatwiej przekazywać wiedzę podczas treningów w polskich klubach. Mam też na to swoje, myślę trafne, spojrzenie z boku. Uważam, że ważny jest patriotyzm. Nikt przecież później nie rozwija tak szkolenia jak ludzie, którym zależy na polskich dzieciach i przekazywaniu im wiedzy. W wielu przypadkach szkoleni przez nas polscy trenerzy sami mają dzieci, które chcą realizować się przez hokej na lodzie. Sporządziliśmy listę polskich trenerów, także tych szkolących tylko bramkarzy. Wiemy na kogo stawiać. Dzieci z tego korzystają, co widać po kolejnych campach.
Analiza wideo zajęć to stały element hokejowych campów Jarosława Byrskiego.
– Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale pana campy są w całości nagrywane i następnie analizowane…
– Znalazłem się na 81. miejscu w zestawieniu najważniejszych ludzi hokeja przygotowanym przez branżowy magazyn Hockey News. Na tę listę trafiają osoby, które wiedzą, że trzeba ciągle pracować i rozwijać się. Dlatego zawsze przyjeżdżam z trenerami, którzy mi pomagają. Stosuję też w Polsce metody, których używam w Kanadzie. Ważne są także urządzenia techniczne. Praca z dziećmi to jedno, ale trenerzy muszą też mieć materiał do podglądu i analizy. Zatem ćwiczenia są szczegółowo nagrywane i tak jest od pierwszego campu. To jest ogrom pracy, ale jest ona niezwykle istotna. Szkolonym przez nas trenerom zostaje bardzo cenny materiał wideo, po który mogą sięgać do woli i wracać do ćwiczeń ze swoimi podopiecznymi.
Jarosława Byrskiego bardzo cieszy zaangażowanie polskich trenerów i adeptów hokeja na lodzie.
– Wierzy pan, że polski hokej pójdzie do przodu, między innymi także dzięki pana campom?
– To wszystko musi potrwać, ale jest na dobrej drodze. Podczas konferencji przed ostatnim campem w Krakowie powiedziałem, że bardzo lubię cyfrę osiem. W Polsce szkolę od 2015 roku, zatem jeszcze kilka lat do tych wymiernych efektów zostało. Wierzę, że ciężką pracą i chęciami można wiele zdziałać. Nie przeskoczymy problemów z infrastrukturą, z dostępem do lodu. W Polsce często adepci trenują na lodzie po 10 – 12 godzin tygodniowo, a czasami mniej. Trzeba robić wszystko by tego lodu dla dzieci było jak najwięcej. Widzę jednak duże możliwości by pomóc polskim trenerom i dzieciom także właśnie w sposób organizacyjny. Jestem w to bardzo zaangażowany. Dodam, że utrzymuję liczne kontakty ze szkolonymi podczas campów polskimi trenerami. Dzwonią do mnie po pomoc i porady. Także po dodatkowe materiały. Trzeba temu pomóc i pomagam jak mogę by polskie szkolenie odbywało się w sposób przemyślany i harmonijny. Na koniec campu w Krakowie rozmawiałem z prezesem PZHL-u Dawidem Chwałką. Mamy kilka ciekawych pomysłów i będziemy chcieli wcielać je w życie. Rozmawialiśmy o kolejnych obozach i tym co będzie dalej.
Swoimi działaniami Jarosław Byrski sprawia, że polskie szkolenie odbywa się w sposób przemyślany i harmonijny.
– Czy jest szansa by wkrótce zagościł u pana w Toronto któryś z kolejnych polskich hokeistów, tak jak to miało miejsce w ubiegłym roku z udziałem Patryka Wronki?
– Powiem więcej, zanosi się na to, że to nie będzie jeden czy dwóch zawodników, ale cała grupa. Za wcześnie by mówić, czy to będzie dziesięciu czy dwudziestu zawodników. Chcę by byli to najlepsi polscy hokeiści w wieku od około 16 do nawet 22 lat. Chcę stworzyć im taką szansę jaką miał Patryk Wronka, który nie tylko widział trenujących zawodników z NHL, ale nawet z nimi ćwiczył. Planujemy by był to swego rodzaju polski obóz dla polskich hokejowych nadziei, takich polskich talentów. Trzeba się uczyć od najlepszych i chcemy to umożliwić.
Rozmawiał: Grzegorz Leśniak
Zobacz także:
Wiceprezes Marek Matuszewski: uczyć się od najlepszych
Wolski szkoli w Krakowie w ramach campu Byrskiego
Jari Byrski: szklanka do połowy pełna
Wolski na lodzie w Krakowie. To będzie szczególny Byrski Camp
Wojtek Wolski: ciągle myślę o Polsce