Alfabet turnieju w Kijowie, czyli subiektywne podsumowanie MŚ 1A 2017 [ZDJĘCIA, WIDEO]
Od Austrii do zwiedzania. W telegraficznym skrócie w formie alfabetu przypomnijmy najważniejsze fakty zakończonych przed tygodniem mistrzostw świata dywizji 1A w Kijowie.
A jak Austria. Po porażce na inaugurację z Kazachstanem Austriacy wygrali kolejne cztery spotkania i po dwuletniej przerwie zasłużenie wracają do elity. Dla nas porażka na zakończenie turnieju z ekipą, z którą rok temu wygraliśmy w Katowicach, była jak zły sen. Tym bardziej, że przed tym meczem wciąż byliśmy w grze o elitę.
B jak biuro prasowe. Było… W pierwszy dzień nie działał Internet, nie zadbano o… dostęp do prądu ani o wodę czy herbatę dla pracujących nieraz po kilkanaście godzin żurnalistów. Po interwencjach pewne kwestie poprawiono. Wesoło było też na konferencjach prasowych, bo prowadząca i tłumaczka mówiły dużo więcej od… trenerów. Na trybunie prasowej internet był dostępny tylko przez pierwsze trzy dni.
C jak Chwałka. Prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Dawida Chwałki nie mogło zabraknąć na najważniejszej imprezie roku. W wolnym dniu wyjechał do Krakowa na konferencję prasową z Jarosławem Byrkim i Wojtkiem Wolskim przed hokejowym campem w Krakowie.
D jak debiutanci na MŚ. W naszej ekipie było ich trzech – obrońca Bartosz Ciura oraz napastnicy Kasper Bryniczka i Bartłomiej Jeziorski. Przez cały turniej był też z ekipą w Kijowie obrońca Oskar Jaśkiewicz, ale nie dostał szansy gry. W sztabie na mistrzostwa seniorów pierwszy raz znaleźli się też asystent trenera Krzysztof Majkowski i fizjoterapeuta Rafał Malasiewicz.
E jak elita. Trzeci raz gramy o awans do ostatniej kolejki i znów się nie udaje. Po dwóch trzecich miejscach w Krakowie (2015) i Katowicach (2016) tym razem zajęliśmy czwarte miejsce. – Trzeba na nasze możliwości popatrzeć realnie, bo zawsze marzymy i walczymy, ale umiejętności niestety są takie a nie inne. Graliśmy i walczyliśmy ponad przeciętną. Nie mamy tyle talentu co inne drużyny, ale nadrabialiśmy braki walką i charakterem. Tym właśnie możemy konkurować z rywalami, którzy przecież na co dzień grają w mocniejszych ligach – komentował turniej trener Jacek Płachta.
F jak Fasel. Prezydent światowej federacji hokeja Rene Fasel pojawił się na dwa ostatnie dni mistrzostw świata. Przyjmowany z honorami dekorował medalistów turnieju, chętnie udzielił też wywiadu naszej telewizji, a podczas konferencji prasowej mówił m.in. o możliwości powiększenia dywizji 1A za kilka lat.
G jak gospodarze. Dawno już z zaplecza elity nie spadł zespół organizujący turniej. Ukraińcy musieli przełknąć gorzką pigułkę przegrywając wszystkie mecze, ale…
H jak honor. W ostatnim spotkaniu mistrzostw Ukraina omal nie pozbawiła awansu do elity Korei. Z Azjatami przegrała dopiero po karnych, a gdyby zwyciężyła to awans wywalczyłby zespół Kazachstanu.
I jak IIHF. Światowa federacja hokeja turnieje mistrzowskie organizuje perfekcyjnie. Do Kijowa zaprosiła też kapitalnych arbitrów, którzy dali pokaz prowadzenia spotkań. Imponował szczególnie Amerykanin Jeremy Tufts, który widział dosłownie wszystko.
J jak jedzenie. Przepyszne. Zwłaszcza zupy: solianka i barszcz ukraiński. W centrum Kijowa i w okolicach hali mnóstwo było przepysznych restauracji i burgerowni.
J jak jubileusz. W meczu z Koreą swój 150. mecz w reprezentacji rozegrał Marcin Kolusz. Nasz kapitan ma najwięcej gier z obecnie występujących kadrowiczów – 154. Do prowadzącego w tej klasyfikacji Henryka Grutha (240 gier) brakuje mu jednak sporo.
K jak Kazachstan. Największe rozczarowanie turnieju. Do awansu Kazachom zabrakło punktu, który stracili w meczu z Polską. Naszym najlepszym w turnieju, choć przegranym pechowo po dogrywce 0:1.
K jak Korea Południowa. Rewelacja turnieju! Przygotowując się do igrzysk olimpijskich Pjongczang 2018 naturalizowali już pięciu Kanadyjczyków do swojej drużyny a rodzimych nauczyli tak grać, że ich awans po dwóch wygranych z Polską i Kazachstanem był praktycznie przesądzony. Nasz zespół wcale nie musiał przegrać 2:4; jeszcze przy stanie 0:0 zmarnował dwie sytuacje sam na sam, w całym meczu trzy.
L jak lądowanie. 20 kwietnia lot nr LO 751 z Warszawy do Kijowa nie tylko nasi hokeiści zapamiętają na długo. Nad lotniskiem w Kijowie tak wiało, że pilot po pierwszej próbie podejścia do lądowania tylko dotknął kołami podłoża by szybko poderwać maszynę i odejść na krąg. Za drugim razem udało się sprowadzić Airbasa na ziemię, ale niektórzy na pokładzie mieli bardzo blade twarze.
Ł jak Łopuski. W meczu z Kazachstanem omal nie stracił kolejnego zęba (albo kilku) gdy dostał krążkiem w twarz od Marcina Kolusza. Na szczęście został trafiony w brodę, a ponieważ „Miki” to twardy facet to po szyciu w przerwie meczu wrócił na lód. To był w tym turnieju najpoważniejszy uraz w naszej drużynie.
M jak Malasiński. „Malaś” znów był naszym najskuteczniejszym zawodnikiem. Dwa gole i piękna asysta dały mu trzy punkty. W czasie mistrzostw przeprowadziliśmy z nim wywiad nie tylko o hokeju:
N jak nerwy. Trenerzy i kibice hokeja muszą mieć je bardzo mocne, szczególnie w końcówkach spotkań. W Kijowie jeden mecz zakończył się w dogrywce (Kazachstan – Polska 1:0) i jeden z karnych (Korea – Ukraina 2:1).
O jak Odrobny. Wybrany najlepszym zawodnikiem naszej ekipy w całym turnieju (bronił z niemal 93-procentową skutecznością), w meczu z Austrią po pierwszej tercji sam poprosił o zmianę, bo nie czuł się najlepiej.
P jak Pałac Sportu. Widać, że ma już ponad pół wieku. Szczególnie z zewnątrz, bo w środku jeszcze nie wygląda najgorzej. Na meczach gospodarzy nie był wypełniony po brzegi, ale doping, w którym królowało słowo „szajbu” (gola), niemal nie ustawał.
P jak pamiątki. Ceny suwenirów z logo mistrzostw – bluza: 610 HR (100 zł), koszulka: 200 HR (33 zł), czapeczka: 170 HR (28 zł), krążek: 110 HR (18 zł), program turnieju: 60 HR (10 zł).
R jak Rus. Hotel (300 m od hali), w którym zamieszkało aż pięć reprezentacji. Ukraińcy, sędziowie oraz oficjale mieli siedzibę 200 m dalej, w hotelu Prezydent. Oba podobnej klasy (****) choć czasy świetności dawno mają za sobą.
S jak statystyki. Skupmy się na Polakach – najwięcej goli: Tomasz Malasiński 2, asyst: Patryk Wronka i Grzegorz Pasiut po 2, punktów: Malasiński 3, minut kar: Maciej Kruczek, Jakub Wanacki, Krzysztof Zapała i Grzegorz Pasiut – po 4, +/- (najlepsi): Marcin Kolusz +2, Bartłomiej Pociecha, Zapała po +1, (najsłabsi): Kruczek -7, Wanacki, Aron Chmielewski, Maciej Urbanowicz po 6, strzałów na bramkę: Damian Kapica 14, Wronka 13, Malasiński 12, Krystian Dziubiński 11, Kruczek 10; bramkarze: Przemysław Odrobny 92,74% (obronił 115 ze 124 strzałów), Rafał Radziszewski 55,56% (10 z 18).
T jak transport. Biało-czerwoni z Krakowa do Kijowa i z powrotem lecieli samolotami LOT-u z przesiadką w Warszawie. Część kibiców i dziennikarzy podróżowała „Rotanem”, czyli ukraińskim pociągiem odpowiadającym naszemu pendolino, który z Przemyśla do Kijowa jedzie 6 godzin.
U jak Ukraina. – Tutaj każde wiadomości zaczynają się od informacji o liczbie zabitych i rannych w wojnie na Donbasie – mówił nam Dobiesław Romaniuk, polski kibic z Kijowa, który z synem Mikołajem kibicował naszej reprezentacji już od powitania na lotnisku. W stolicy kraju ślady wojny widać, ale nie na głównych ulicach. Gruz sprzątnięto w boczne rejony.
W jak Węgry. Duże rozczarowanie w kraju „Bratanków”, którzy potrafili ograć tylko gospodarzy 5:3 na inaugurację. „Madziarzy” po spadku z elity liczyli na więcej. My pokonaliśmy Węgrów 2:0, wyjątkowo łatwo. Już w Kijowie działacze z Węgier mówili, że za rok chcą organizować mistrzostwa w Budapeszcie.
Z jak zwiedzanie. Czasu za wiele nie było, ale wizyta na Majdanie to punkt obowiązkowy. Generalnie: duża europejska stolica, z ok. 4 milionami mieszkańców, centrum miasta całkowicie zakorkowane.
Opracował: WM